piątek, 6 lipca 2007

piwo płaci za mnie

Tekst w autobusie: Małgocha! Pokaż loka!
Albo czemu w zapchanej kolejce ktoś zawsze, ale to zawsze wpadnie na pomysł żeby krzyknąć: „Bileciki do kontroli!”?
Po kostki w błocie. Brązowa glinka na butach i spodniach. Ziemia jest nierówna, niepewna pod stopami, przelewa się - trzyma ją tylko trawa.

Śmieję się, popłakałem się ze śmiechu z własnego pijackiego dowcipu, w pociągu, nad ranem. Wybiegałem wstydząc się, krztusząc się rechotem i łzami, narzuciwszy na głowę kaptur.
„Wejdziemy na wesele o 4tej i powiemy: jesteśmy prosto z Archanielska i mamy kartę repatrianta. Chcemy tu zamieszkać i czy możemy dostać kubek ciepłego smalcu ze skwarkami, bo mówili, że tu taki dostatek.”

Na koncertach chodzę sam, wyłączam się w nudnych momentach, patrzę w niebo na czerwone, białe, niebieskie światła, drepczę w błocie (but się zasysa, zostaje), słyszę tylko hałas i myślę zamiast o koncercie, o I-szej Wojnie Światowej, o jej potwornych okopach, szturmach, drutach kolczastych. Podobno nie wychodzili z jam nawet 2 tygodnie.

3 komentarze:

chwilówka pisze...

Świetnie napisany tekst, czekam na więcej takich rzeczy oraz życzę dużo weny twórczej !

borelioza pisze...

Jeden z fajniejszych tekstów, jakie tutaj widziałem. Naprawdę podoba mi się to, że z takim zaangażowaniem je piszesz. Pozdrawiam i czekam na nowości!

kliknij tutaj pisze...

Bardzo dobrze mi się czytało Twoją opowieść. Mam nadzieję, że stworzysz coś więcej :)