czwartek, 21 czerwca 2007

czytanie latem

Upał. Autobusy toną w asfalcie, ludzie guzdrzą się jak muchy, jak leniwe legwany, umierają. Sną jak ryby, odwracają się białymi brzuchami. Gnije skóra, wszędzie, bulgocze guma w trampkach. Słonawy zapach wbija się przemocą w nozdrza. Toniemy w lepkim śluzie. Baby w ceratowatych koszulach, wąsaci jegomoście klepią się po brzuchach, złote wisiory dyndają na obnażonych torsach.
Kurczą się oskrzela. Wolę zamarzać niż się dusić. Duszenie to najgorsza śmierć, prawdopodobnie.
Skaj w autobusie przyrasta mi do pleców, przykleja się na sztywno, wszyscy jesteśmy do wyżęcia, podmiejskie szmaty.
Wszyscy są wściekli, wysiadają, przepychają się łokciami, z czerwonymi białkami, z plamami na koszulach. Refleksja meteo jeszcze raz: ten kraj stworzony jest do zimy.

Scena numer 2: Biblioteka. Trzask! Podnoszę wzrok znad książki – chudy okularnik przydzwonił twarzą w przeszkloną ścianę. Nie zauważył, że tam była – na oczach pełnej sali, czterdziestu kilku podniesionych brwi.
Debil, nie debil - miłosiernie przypisuję ten show upałowi.

Coraz mniej sam widzę: na osiedlu, pod miastem, pewnie nie lubią mnie już sąsiedzi. Kiedyś przezornie mówiłem cześć wszystkim. Dziś, równie uczciwie – wszystkich olewam.

Czytanie zabija – wpierw wiesz coraz więcej, zdobywasz kolejne stopnie wtajemniczenia, jaki nie jesteś przydatny i zsocjalizowany. Potem coś się zmienia: zauważasz, że wiesz już za dużo, nie jesteś w stanie normalnie funkcjonować. Koleżanka ze studiów opowiedziała mi taką historię: - Byłam na rekrutacji w H&M (sprzedawca ciuchów). Kazali bawić mi się w grupie piłką, robić piramidę z ludzi, udawać stosunek z klientem. Stanęłam z boku i patrzyłam na to wszystko, jakie to kretyńskie – włączył mi się socjolog.
Nie muszę dodawać, że pracy nie dostała.
Pracownik nie ma myśleć tylko zapierdalać. Pracownik zbyt rozwinięty jest niebezpieczny.

W nocy – znowu pada deszcz. Jestem ocalony.

A jak Ty myślisz?

Brak komentarzy: