wtorek, 29 maja 2007

dzień

On pyta mnie. Ja pytam jego. Patrzymy na siebie i spijamy szczerość z naszych ust. Z oczu. Częstuje mnie winem. Wino smakuje jak Chateauneuf du Pape, jak nie wiadomo co. Pijemy, patrzymy przed siebie, na ludzi. Patrzymy gdzieś tam. Jest pięknie.

On podaje swoje imię. Ja mówię mu moje.

Siedzimy tak cały wieczór. Nie przeszkadza mi, że jest ubrany inaczej. Odnajduję w nim wspaniałego człowieka - osobowość jaśniejącą jak gwiazdę. Od dziś będę patrzeć tak na każdego

Co za piękny dzień, powiedz sam, Janek, Zbyszek, czy jak Ci tam na imię, szmato. Coś jest nie tak. Być może spotkamy się jednak, w następny, obsesyjnie piękny, sen.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Na randce z internetu byłeś? :)