niedziela, 27 stycznia 2008
c.v.
Święta klasa robotnicza, kaszląca i kichająca, pozdrawia się w autobusach uniesieniem kaszkietu i przeczesaniem włosów, mówi: - Cześć pracy.
Blondynki, pulchne i zdrowe, omotane w niebieskich chustach uśmiechają się niewyraźnie, płochliwie. Łapię ich pożądliwe spojrzenia przed odjazdem z przystanku.
Kurtki puchowe kobiet, ich wyliniałe futra, całe są jak z Desy.
Instalacje, rurki i kable przewożone w sekcji bagażowej pod pachą.
Podstarzałe damy jadą budować nowe, lepsze domy.
Kaszel, czuję go na ramieniu, czuję jak drobne, wijące się, kosmate zarazki płyną powiewami powietrza z cebulowych ust do moich nozdrzy.
Wstrzymuję oddech – nie na długo pomoże.
Cały przywieram do krzesła.
Blondynki, pulchne i zdrowe, omotane w niebieskich chustach uśmiechają się niewyraźnie, płochliwie. Łapię ich pożądliwe spojrzenia przed odjazdem z przystanku.
Kurtki puchowe kobiet, ich wyliniałe futra, całe są jak z Desy.
Instalacje, rurki i kable przewożone w sekcji bagażowej pod pachą.
Podstarzałe damy jadą budować nowe, lepsze domy.
Kaszel, czuję go na ramieniu, czuję jak drobne, wijące się, kosmate zarazki płyną powiewami powietrza z cebulowych ust do moich nozdrzy.
Wstrzymuję oddech – nie na długo pomoże.
Cały przywieram do krzesła.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Świetna opowieść, liczę na kolejne części :)
Nie sądziłem, że da się w aż tak artystyczny sposób przedstawić zwykłą codzienność. Życzę dalszych sukcesów :)
Prześlij komentarz